Cześć! :-) Nareszcie po dość długiej przerwie przychodzę do Was z nowym postem. Przepraszam Was bardzo za te przestoje, ale pogodzenie wszystkich obowiązków, przeprowadzek, pracy i masy innych rzeczy jest dla mnie chwilowo niezwykle trudne. Coś kuleje tutaj organizacja, ale spokojnie - pracuję nad tym. :-) Tymczasem korzystając z chwilki czasu z przyjemnością prezentuję Wam moje ostatnie odkrycie - krem odżywczo - nawilżający marki Embryolisse!
Francuskiego uczyłam się 6 lat i szczerze nie lubię tego języka. Wątpliwa sympatia lingwistyczna przełożyła się na ogólną niechęć do Francji, żab, ślimaków i francuskich win... Nic nie trwa jednak wiecznie i moje upodobania bardzo się ostatnimi czasy zmieniły. :-) Po obejrzeniu kilku filmów (polecam "Przychodzi facet do lekarza" oraz "Jeszcze dalej niż Północ") zapałałam wielka sympatią do francuskiego kina i ichniejszego specyficznego poczucia humoru. Po ostatniej kolacji zwracam ponadto honor francuskim wyrobom alkoholowym. Padł również ostatni bastion - w moje ręce trafił niejaki "sekret urody paryżanek", któremu oddałam skórę i serce. :-)
Już po pierwszym użyciu kremiku (jakieś 1-1,5 miesiąca temu) wiedziałam, że się polubimy. Lekka konsystencja sprawia, że produkt szybko się wchłania nie pozostawiając na skórze żadnych powłok, a jedynie przyjemne uczucie ukojenia i nawilżenia. Zauważyłam również zdecydowana poprawę w gładkości mojej skóry, która w okresie wakacyjnym często straszy suchymi skórkami. Wosk pszczeli i hydrolizaty proteinowe soi bardzo efektywnie pielęgnują skórę, dostarczając jej witamin i nienasyconych kwasów tłuszczowych - substancji niezwykle ważnych do prawidłowego funkcjonowania bariery hydrolipidowej skóry. Skład jest jak najbardziej przyjazny alergikom i nie powinno być mowy o reakcjach alergicznych po użyciu kremiku. Mimo zawartości parafiny o właściwościach komedogennych, nie zauważyłam żadnych niechcianych niespodzianek na swojej twarzy, a - bądźmy szczerzy - tendencja do zapychania, po wielu latach, dopadła również mnie. Wydajność kremu oceniam na 5+! Minimalna ilość wystarcza na dokładne nakremowanie twarzy i szyi. Nie drażni mnie również kompozycja zapachowa - subtelna, mało nachalna i szybko ulatniająca się. Rano autentycznie patrzę na swoją twarz z uśmiechem (kremiku używałam wyłącznie na noc, nie powiem Wam zatem jak sprawdza się pod makijaż. Odsyłam na wizaż [swoją drogą także tam krem zgarnia świetne noty], być może ktoś się na ten temat wypowiedział KLIK). :-)
30 ml czystej francuskiej rozkoszy zamknięte jest jednak w opakowaniu, którego zrozumieć nie potrafię... Tubka jest najzwyczajniej w świecie mało estetyczna, przywodząca na myśl jakiś leczniczy produkt lub pastę do zębów... Na niekorzyść tej koszmarnej powłoki działa również to, że po wyciśnięciu odpowiedniej porcji kremiku w dalszym ciągu ścianki napierają na produkt, wyciskając go na zewnątrz. Być może stwierdzicie, że się czepiam, ok, rozumiem. Mimo wszystko rozochocona fenomenalnym działaniem, chciałabym widzieć ten produkt w zupełności perfekcyjnym - w przyjemnym dla oka słoiczku lub sztywnej tubce. Taka rzecz nie zniechęci mnie jednak do ponownego nabycia kremiku i wypróbowania innych preparatów tej marki (szczególnie zainteresowała mnie pielęgnacyjna woda perfumowana - KLIK - jeśli miałyście z nią styczność, dajcie proszę znać!). :-)
Moja wieczorna pielęgnacja (wyłączając demakijaż) składa się teraz z 4 produktów. Trzy widzicie na zdjęciu, czwartego używam raz na dwa-trzy dni (marchewkowy krem marki Fitomed) - poświęcę mu osobny post. Moje potrzeby są w pełni zaspokojone, a skóra po niefortunnej terapii mocnymi lekami nareszcie prawie zupełnie wróciła do siebie. Uf. :-) Francuskiego przyjemniaczka możecie znaleźć w sklepie r-lab.pl - dokładny link do produktu KLIK.
Pozdrawiam Was serdecznie i do "usłyszenia" wkrótce! :-*
Jakiś czas temu było bardzo głośno na blogach o tej marce, chciałam wypróbować ich kosmetyki ale nie złożyło się, fajnie, że teraz Ty przypomniałaś mi o embryolisse
OdpowiedzUsuńKurcze, ominęło mnie to blogowe szaleństwo! Trafiłabym na niego wcześniej! W każdym razie cieszę się, że przypomniałam o firmie i samym kremiku oraz gorąco go polecam! :-)
UsuńDzięki, to szaleństwo było z rok temu :)
UsuńCiekawy produkt ale opakowanie faktycznie jest małym koszmarkiem ;) A to jednak również jest ważne ;)
OdpowiedzUsuńNie używałam jeszcze, ale widzę że warto byłoby go wypróbować
OdpowiedzUsuńNie próbowałam, ale właśnie jestem w poszukiwaniach kremu dla siebie!:) może się sprawdzi! Www.llealicious.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMyślę, że w ramach poszukiwań warto rozważyć wypróbowanie tego kremu. U mnie spisał się na medal, a i na wizażu pochwał nie brakuje :-) Pozdrawiam!
UsuńPrzyznam szczerze opakowanie kremu przypomina mi klej biurowy w tubie. ;)
OdpowiedzUsuńSkoro krem działa i w dodatku nie jest potwornie drogi (ponad 30 zł) to może
go kupię gdy skończę aktualny. :)
Ja miałam podobne wrażenie z opakowaniem. :)
UsuńNo ale nie szata zdobi człowieka. :D
Ten krem jest cudowny <3
OdpowiedzUsuńNom. :-D
Usuńkompletnie nie znam tego kremu :)
OdpowiedzUsuńJa rowniez go nie znam :-)
OdpowiedzUsuńNigdy o nim nie słyszałam :)
OdpowiedzUsuńCzytałam o tym kremie sporo dobrego :)
OdpowiedzUsuńdziekuję za odwiedziny u mnie / dodaję do obserwowanych. pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńkrem kuszący, ale to opakowanie, chyba ktoś (producent) pomylił epoki :)
OdpowiedzUsuńNo niestety. :-) Przy czym ten mały techniczny mankament nie ujmuje niczego z efektywności kremiku. :-)
UsuńPierwszy słyszę o nim
OdpowiedzUsuńNie używałam jeszcze kosmetyków tej marki, ale wiele pozytywów czytałam na ich temat, więc nie wykluczam, ze się skusze, bo z Twojego opisu wnioskuję, że przypadłby mi do ... skóry :) Opakowanie rzeczywiście trocha niewygodne, ale jak produkt dobry, to da się wytrzymać ;)
OdpowiedzUsuńPewnie, że się da! :-) Trzeba tylko bardzo delikatnie naciskać na ścianki, żeby jak najmniej się odkształcały i bez problemu :-)
Usuńnie słyszałam wcześniej o tym kremie, ale mnie bardzo zachęciłaś i muszę go znaleźć :)
OdpowiedzUsuńNie znam tej marki, o kremie też nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji używać tego kremiku, ale chętnie go wypróbuję. Sporo dobrego o nim czytałam ;)
OdpowiedzUsuńNie znalam go wczesniej, ale wizja porannego patrzenia na twarz z usmiechem kusi ;) Zycze szybkiego ogarniecia wszystkich spraw i pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńUśmiech to nie tylko od kremu, potęguje on jednak te małe poranne radości ;-) Nie dziękuję na wszelki wypadek - ten tydzień będzie istnym szaleństwem, ale wierzę, że wszystko się uda! :-) Również pozdrawiam serdecznie! :-*
UsuńNie znam takiego kremu, ale z tego co czytam warto go wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńO kremie słyszałam wiele dobrego od Mamy, bardzo go chwaliła :)
OdpowiedzUsuńMamy to jednak wiedzą co mówią. :-D Nie ma co, trzeba słuchać. :-)
Usuńmialam goo ale wlasnie taka malutka probeczke i kurzce genialny jest :)
OdpowiedzUsuńHmm tubka rzeczywiscie moze skojarzyc sie jakims lekiem :P
OdpowiedzUsuńA ja znowu francuskiego kina nie lubię, jakoś mi w ogóle nie podchodzi :-p No i faktycznie kremik wygląda jak maść, ale jak najbardziej mnie nim zainteresowałaś i czuję, że muszę go mieć :D
OdpowiedzUsuńFrancuskie kino polubiłam stosunkowo niedawno, polecam właśnie zacząć od jakiś lekkich komedii - "Przychodzi facet do lekarza" oglądaliśmy w kinie (teraz cały czas jest w repertuarze) i zaśmiewałam się do łez. Komedia niby błaha, ale masa przy niej radości :-)
UsuńKremik zapowiada się świetnie :) Właśnie myślałam o jakiejś zmianie w pielęgnacji twarzy i myślę, że ten niebawem zawita w mojej kosmetyczce :)
OdpowiedzUsuńNo zachęcam gorąco, poczytałam o nim jeszcze na wizażu i widzę, że nie tylko ja jestem zachwycona. :-) Na dodatek cena (39,90 zł) jest absolutnie przyjemna biorąc pod uwagę działanie i wydajność. :-)
UsuńRównież miałam miniaturkę tego kremu i baardzo go polubiłam ;)
OdpowiedzUsuńMam sporą próbkę serum z tej firmy. Mam nadzieję, że spisze się również dobrze :)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie. A co do samego francuskiego... ja bym się nie chciała go uczyć nawet jakby mi za to płacili...
OdpowiedzUsuńOj tak, mnie również język totalnie nie pociąga. Po 6 latach nauki zapamiętałam tylko podstawy - "mam na imię Marta" i "nie rozumiem" :-D
UsuńFajny kremik, ale ja mam już swój ulubiony i na razie nie planuję zmiany ;)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słysze :)
OdpowiedzUsuńMoże wypróbuję :)
Nie czepiasz się, też nie znoszę takich tubek - opakowań! ;)
OdpowiedzUsuńJak to możliwe że przeoczyłam tą markę ?
OdpowiedzUsuńHa ha zadaję sobie to samo pytanie! :-) Ale polecam gorąco, świetny produkt! :-)
UsuńA ja pierwszy raz słyszę o tej marce.
OdpowiedzUsuńJa też nigdy nie słyszałam o tym kremie i w ogóle o firmie.
OdpowiedzUsuńMiałam próbkę, ale mnie zapchał:(
OdpowiedzUsuńkusi mnie ten krem :)
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś próbki produktów Embryolisse i zrobiły na mnie dobre wrażenie :)
OdpowiedzUsuńpierwszy raz widze...
OdpowiedzUsuńMam zamiar go wypróbować :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam jeszcze o tej firmie:) a film przychodzi facet do lekarza akurat wczoraj oglądałam - nawet fajna komedia :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tylu osobom mogłam zaprezentować coś nowego. :-) Zdecydowanie fajna! :-)
UsuńPierwszy raz słyszę o tym kremie;P)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tym kremie i ogólnie o tej marce. Muszę zobaczyć co tam jeszcze mają w ofercie. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Mam maleńką miniaturkę tego kremu i muszę wreszcie otworzyć i wypróbować bo wszędzie słyszę zachwyty:)
OdpowiedzUsuńA tak poza tym, ja francuskiego uczyłam się 3 lata i też nie wspominam miło!:P
OdpowiedzUsuńChyba już o nim czytałam, jako o produkcie cudzie. Nie mogę powiedzieć, że mnei nie zainteresował, ale parafina zniechęca. Może kiedyś jednak się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńNiektóre osoby faktycznie mają spore problemy po używaniu preparatów na bazie parafiny, ale tak jak pisałam - choć sama mam ostatnio skórę podatną na zapychanie, po tym kremiku nie zaobserwowałam nic niepokojącego. :-) Może kiedyś warto spróbować. :-)
UsuńNie miałam nigdy tego kremu, a wydaje się być warty uwagi :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie słyszałam o tej marce, a szkoda :D
OdpowiedzUsuń