Witam kochani!
Wiecie co mamy? PIĄTEK! :-) Kurcze to dopiero tydzień na uczelni, a ja się czuje jakbym chodziła na zajęcia już dobre pół roku... Dzisiejszy post lekki, nie o modzie, nie o urodzie ... Opowiem Wam o wielkim ekranie:-) Bardzo często chodzę do kina, lubię być na bieżąco z najnowszymi obrazami. I powiem Wam, że co prawda dobry film "smakuje" wszędzie, ale w kinie szczególnie! Zaraz pomyślicie "Kurde o czym ona gada? Klimat w Cinema City/Multikinie!"... Ano nie miałam na myśli "galeriowych" kin:-) Chodziło mi o te małe, stare kina, pachnące po prostu starością, z jedna salką i starymi fotelami z czerwonego weluro-podobnego materiału wyżartego przez mole. Takie, gdzie jest tylko 5 seansów w tygodniu, a okienko od kasy zalepia pajęczyna. Dobra, może przesadziłam z pajęczyną:-) Zachęcam Was do poszukiwań, może w Waszym mieście znajduje się takie "stare kino". Polecam wybrać wtedy jakiś spokojny, romantyczny film, zapaść się w wysiedziany fotel i razem z bohaterami przeżywać towarzyszące im emocje... bez popcornu... bez pana "siorbiącego" rząd niżej colę, bez systemu surround i okularów 3D. Po prostu rozkoszujcie się opowiadaną Wam historią...
Lubicie chodzić do kina? A może tak jak ja macie swoje ulubione stare kino? :-)