Cześć! Dzisiejszy post powstał pod wpływem chwili, impulsu, nagłego olśnienia. Po odespaniu trudów całego tygodnia pracy zdecydowałam się skorzystać z pogody i poczytać (o zastosowaniu enzymów roślinnych w kosmetologii) w ogrodzie. Swoją drogą zastanawiam się czy Wasze trawniki wyglądają podobnie do mojego - spalone siano z przebłyskami zielonkawych kępek? Czytając odruchowo sięgnęłam pod leżak, złapałam plastikową buteleczkę i BUM! Nad głową zapaliła mi się żaróweczka zwiastująca nowy pomysł, telefonem uwieczniłam co trzeba i czmychnęłam do domu pisać. :-) Ciekawych nowej recenzji zapraszam do dalszej części posta!
W plastikowej buteleczce, której szukałam pod leżakiem znajduje się oliwkowa woda tonizująca z wit. C z serii liście zielonej oliwki marki Ziaja. Mój duży ulubieniec i wierny towarzysz minionej wiosny oraz trwającego lata. Używam jej codziennie z wielką przyjemnością i chwilowo nie przewiduję rezygnacji z naszej znajomości - o czym świadczy kolejna, nowiutka buteleczka czekająca grzecznie na łazienkowej półce. Ale po kolei...
Szał ciał na całą serię liście zielonej oliwki był już baaaardzo dawno. Miałam w tym czasie istne urwanie głowy, masę pracy i ostatnią rzeczą, o której myślałam było nadążanie za nowościami. Zaległości nadrobiłam bodajże w kwietniu wybierając z całej gamy produktów właśnie oliwkową wodę tonizującą. Kosmetyk ma przyjemny, prosty skład. Osobiście od samego początku wybrałam opcję użycia wody jako mgiełki i rozpylałam ją bezpośrednio na skórę twarzy, szyi, dekoltu oraz czasem karku i ramion. Zapach jest bardzo subtelny, odświeżający i ulatnia się dość szybko. Mgiełka wchłania się momentalnie dając uczucie lekkiego nawilżenia, schłodzenia i świeżości. Jedynym minusem, który widzę w produkcie jest fakt pozostawiania minimalnie lepkich miejsc (u mnie szczególnie przy skrzydełkach nosa i na brodzie) - mimo tego nie zaobserwowałam działania komedogennego.Cena produktu w stosunku do jego wydajności jest moim zdaniem idealna - w sklepach firmowych Ziaja dostaniecie ją za około 7-8 zł.
Idąc za radą pozostawioną na etykiecie,
sprawdziłam wodę w każdych warunkach.
Towarzyszyła mi w podróżach, w pracy,
podczas wypadów nad wodę lub rowery.
Była ze mną nad morzem, na weselach,
regularnie pomieszkuje w moim aucie i służy
w czasie wyjazdów. Używam jej nawet
na makijaż i ręczę za to, że w żaden sposób
woda go nie niszczy, nie zmywa,
nie nasila "świecenia się". Jeśli mieliście zarwaną
noc albo poszaleliście w czasie letniej
imprezy, mgiełka może również pomóc
w powrocie do świata żywych - sprawdzone info. ;-)
Najbardziej lubię jej jednak używać w trakcie
i po ćwiczeniach. Przede wszystkim myślę tutaj
o moim zamiłowaniu do porannego
(rzadziej wieczornego) joggingu.
Rano po wskoczeniu w sportowe ciuszki
spryskuję twarz, szyję i dekolt mgiełką, a następnie
spryskuję twarz, szyję i dekolt mgiełką, a następnie
nakładam ochronny krem. Po powrocie
i chłodnym prysznicu powtarzam aplikację mgiełki
i stosuję już standardową poranną pielęgnację.
Przyznaję bez bicia, że żyjąc na wysokich obrotach często ... nie szanuję tego rodzaju kosmetyków. Brak szacunku przejawia się zazwyczaj w ich rzucaniu, wrzucaniu, przerzucaniu. Daję zatem firmie Ziaja wielki plus za stworzenie solidnych opakowań i pompek. Buteleczka wygląda, a pompka działa jak nówka sztuka. Zamknięcie od korka też się nie wyrobiło i plastikowy kapturek dalej chroni dozownik pompki przed zanieczyszczeniami (jestem w szoku - inne mgiełki, które miałam traciły korki momentalnie i zawsze wzdrygałam się przed ich użyciem po wyciągnięciu z torby i zobaczeniu oblepionego brudem dyfuzora!). Zdaję sobie sprawę, że wielu osobom ta mgiełka mogła nie przypaść do gustu z racji zapachu, miejscowej lepkości czy czegokolwiek innego i ok - o to chodzi, różnimy się upodobaniami, gustami, oczekiwaniami. Mimo tego gorąco polecam jej przetestowanie osobom lubiącym i wciąż szukającym tego rodzaju kosmetyku do rozpylania na skórę - może polubicie ją tak bardzo jak ja.
Koniecznie dajcie znać jakie są Wasze odczucia odnośnie tego produktu.
Lubicie, nie lubicie? Tym pozytywnym akcentem żegnam się z Wami
i wracam do ogrodu! Do usłyszenia w kolejnej notce!
Mam tą mgiełkę i szczerze powiedziawszy męczę ją już od zimy i nadal mam pół opakowania. Mnie niestety nie zachwyciła, fakt może trochę odświeżała moją skórę, ale było to uczucie trwające jakieś 5 sekund. Jednym słowem, nie jest to kosmetyk, po który sięgnę drugi raz. Po wykończeniu tego opakowania, chyba skierują sie po jakiś tonik z prawdziwego zdarzenia. Może przyczyną jest tutaj moja cera, nie wiem ;). Na pewno skusze się na żal do mycia twarzy z tej serii ;)
OdpowiedzUsuńZ tej marki niczego nie kupujemy już..
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię, bardzo ;)
OdpowiedzUsuńSuch a wonderful review dear! ^^
OdpowiedzUsuńNie miałam takiej mgiełki, obecnie używam mgiełkę z Fitomedu. Nie sądziłam że tego typu kosmetyki przynoszą taką ulgę w ciepłe dni :) Tą na pewno kiedyś kupie tym bardziej że kosztuje grosze
OdpowiedzUsuńŚwietna mgiełka, muszę ją wypróbować :)
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący kosmetyk, zapamiętam sobie tą wodę :)
OdpowiedzUsuńTeż mam ten produkt i uwielbiam go! ;)
OdpowiedzUsuńNie mialam, ale znam to - przy aktywnym trybie zycia czesto nie zwracam uwagi na to, co robie z kosmetykami ,dlatego solidne opakowanie to PLUS! ;) mgielka idealna dla mnie ;) pozdrawiam i zapraszam :)
OdpowiedzUsuńCenię sobie Ziaję, więc chętnie wypróbuję ;)
OdpowiedzUsuńZiaję uwielbiam! Liście zielonej oliwki również - bo miałam z tej serii krem. ;)
OdpowiedzUsuńMam ją i tak samo uwielbiam :))
OdpowiedzUsuńNie miałam tej wody, ale krem z zielonych oliwek polecam!:)
OdpowiedzUsuń