Cześć! Dzisiejszy post może budzić wiele kontrowersji... Nie dziwota - marka Kiehl`s jest uwielbiana przez caaaałe mnóstwo osób - gwiazdy, bloggerki, mamy, żony, babcie, ciocie. Nawilżający krem do twarzy spokojnie można zaklasyfikować do grona produktów kultowych, niemniej jednak mi nie przypadł do gustu. Jeśli jesteście ciekawi z jakiego powodu koniecznie zajrzyjcie do dalszej części posta.
Zaprezentowany przyjemniaczek był prezentem od samej siebie - nagrodą za dobre zachowanie oraz motywacją do trzymania się swoich decyzji. Pewnego paskudnego, zimowego dnia, omotana w milion swetrów dotarłam do warszawskiego CH Arkadia i za nieprzyzwoicie duże pieniądze nabyłam rzekome remedium na wszystkie moje skórne problemy. Konsultacji nikt ze mną nie przeprowadził... Mimo posiadania uroczej ulotki nie zostałam również obdarowana zestawem 5 próbek. Lekko rozczarowana, ale mimo wszystko szczęśliwa z nabytku, jeszcze tego samego dnia rozpoczęłam wielkie testowanie!
Niezaprzeczalną zaletą kremu jest jego wydajność. Wydana okrągła stówa w długofalowej perspektywie bolała zdecydowanie mniej niż powtarzane cyklicznie zakupy preparatów za połowy i ćwierci tej sumy. Plusem produktu jest również jego opakowanie (proste, estetyczne, może niekoniecznie piękne, ale z pewnością przyzwoite - krem upadał mi z 1000 razy, a słoiczek jest nadal cały). Do zalet można włączyć również skład (bogaty w składniki aktywne, nawilżacze i natłuszczacze). Można, ale nie zawsze... Okazało się bowiem, że krem fantastycznie nawilżał, koił i ... "zapychał" moją skórę. Wysyp małych czarnych i białych paskud był imponujący. Z jednej strony moja skóra dostawała fenomenalną, życiodajną "szklaneczkę wody", z drugiej jednak problem z trądzikiem nabrał absurdalnego rozmiaru.
Nasze drogi więcej się nie zejdą, chociaż konsystencja kremu, jego świetne współgranie z różnymi podkładami i bezzapachowość niezaprzeczalnie mnie uwiodły. Sprawa boli tym bardziej, że ... serum tejże marki jest moim najulubieńszym z ulubionych preparatów do pielęgnacji skóry. Cóż, mówi się trudno i jedzie się dalej. Kochane dziewczyny, używałyście tego kremu? Jeśli tak, koniecznie dajcie znać czy się sprawdził! Do zobaczenia w kolejnej notce!
O kurczaki, taki łobuz z niego? Szkoda :/ Jaką masz cerę?
OdpowiedzUsuńNo niestety - łobuz na maxa. ;-) Mam cerę mieszaną - nos i broda tłuściutkie że ho ho, czoło i policzki to z kolei totalna pustynia. :-)
Usuńakurat pierwsze słyszę o tej marce :)
OdpowiedzUsuńPorcelainDesire
Nie miałam nigdy tego kremu. I nie wiem czy się skuszę :D
OdpowiedzUsuńKurcze, gdyby nie ta "trądzikorodność"... :( byby świetny :) pozdrawiam, zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńW jakiej cenie jest on dostępny w Arkadii? :)
OdpowiedzUsuń108 zł. Ale wiem, że dziewczyny kupują przez internet na truskawce za około 80-90 zł. :-)
UsuńBardzo słabo, że tak Cię zapchał przy tak idealnym nawilżeniu ;/
OdpowiedzUsuńJa po prostu będę unikać tego kremu.
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle nie znam firmy: wstyyyyyyyyyyyyyyyyyyyd.