Cześć :-) Jakiś czas temu w każdy poniedziałek robiłam mały post urodowy z radami. Cóż, dziś co prawda mamy piątek, ale dobra rada zawsze się przyda. Otóż dbajcie o swoje cążki. Jeśli macie dobre jakościowo cążki, a raz Wam upadną ... to po nich. Z moimi tak się właśnie stało, a ponieważ nie znam w Łodzi zaufanego miejsca z akcesoriami kosmetycznymi, postanowiłam kupić nieco tańszą wersję niż ta jaką miałam do tej pory. Zdecydowałam się na cążki elite models :-) Jeszcze są cieplutkie, a właściwie zimniutkie, bo dopiero weszłam do mieszkania, ale mam nadzieję, że przy pierwszym manicure spiszą się nieźle.
Dodatkowo nabyłam zalotkę... Nie używam zalotki, denerwuje mnie ten przyrząd i zawsze trafiałam na buble, fuj. W przyszłym tygodniu szykuje mi się jednak kilka większych wyjść i mówię, dobra spróbuję się z tobą droga zalotko zaprzyjaźnić raz jeszcze :-)
Wisienką na tym małym zakupowym torcie jest szminka Rimmel w najpiękniejszym kolorze na świecie! Od kiedy dostałam od mojej kochanej Klaudii rimmelowską w kolorze różowym, zakochałam się w nich na amen. Niestety róż mi do obecnej pogody nie pasuje, musi poczekać do wiosny. Nie zrezygnowałam jednak z marki i tak oto jest ze mną ta 240 undressed. Boski, cudowny odcień, idealnie w naturalnym kolorze moich ust, dzięki czemu cudnie wyrównuje ich kolor, a sam make up wygląda bardzo naturalnie, ach <3
Przypominam o GIVEAWAY KLIK!
Do usłyszenia niebawem :-*